czwartek, 16 maja 2013

NAPA State Hospital

Moi najwierniejsi czytelnicy ( czyli mama, dziadek i wszystkie ciocie ) wiedzą, że moim ulubionym przedmiotem w szkole jest psychologia.

W zeszłym semestrze robiliśmy podstawy psychologi. Lekcje składały się z omawiania funkcji mózgu, najsłynniejszych teorii, najbardziej wpływowych ludzi, robienia projektów o etapach rozwoju intelektualnego, o podstawowych chorobach itp.
Od drugiego semestru mamy nowego nauczyciela i praktycznie nowy przedmiot.. Nazywa on się bowiem Advanced Psychology i jest już dużo trudniej - ale przy tym dużo ciekawiej!

Nauczyciel jest najlepszy na świecie, mam z nim też ekonomie - wiem, nie wspominałam wcześniej o tym przedmiocie, bo mam go dopiero od drugiego semestru.
Zamieniłam sobie US History na Economics bo stwierdziłam, że już wszystko z tej ich historii bardzo dobrze wiem i przydałaby mi się jakaś bardziej praktyczna wiedza.


Na Historii Usa zaczynaliśmy rozdział o drugiej wojnie światowej więc chciałam też sobie tego oszczędzić. Wiadomo bowiem, że każdy kraj ma inny punt widzenia na ten temat, a mi by się serce krajało słuchając ichniejszych opinii.
Do tego to jest przedmiot, który biorą juniors - nie seniors. Oni w tym czasie mieli government - który mnie ominął ;) Może i dobrze, bo nie wydaje się za ciekawy. Więc chciałam mieć lekcje z większą ilością moich znajomych.

Mimo wahania się teraz wiem, że bardzo dobrze zrobiłam. Ekonomia jest prze-ciekawa, lekcje ambitniejsze i dojrzalsi ludzie. Ten rok jednak robi różnicę. W końcu czuję się stuprocentowym seniorem.

Mimo wszystko nauczyciel historii Mr. Upchurch był super, a lekcje z nim proste. Smutno mu było, że odeszłam, ale sam stwierdził, że już najważniejszego się dowiedziałam.

Nadal machamy sobie na przerwach i wciąż nazywa mnie swoją favorite polish lady.

Okej, wracając do Mr. Bowe - mojego nauczyciela psychologii , kiedy spytałam się go czy mogę się przenieść do jego klasy, dopytywał się jaki jest mój poziom angielskiego bo ekonomia ma bardzo dużo trudnego słownictwa - powiedziałam, że oczywiście wspaniały ;) Ten na to, że zobaczymy i się zgodził.

No i zobaczył. Na naukę materiału z pierwszego miesiąca miałam 2 dni i jako nieliczna z całej klasy dostałam A. Musiałam pisać miesięczny test po tylko jednej lekcji tam więc chyba dobrze mi poszło.

Teraz Mr. Bowe mnie kocha i zawsze mnie usadza obok siebie! ( Tutaj nauczyciele wybierają co quoter miejsce w którym siedzisz. Robią tak zwaną sitting chart. ) Raz mu powiedziałam : Mr Bowe I hate my new seat! I do teraz mi to wypomina :)

Miał racje z tym słownictwem.. nauczyłam się dużo więcej słówek na ekonomii i psychologi niż na angielskim..

Na jego sprawdzianach liczy się też spelling - czyli literowanie. Jak zrobisz literówkę w jednym słowie nie zalicza Ci całego zadania. Takim o to sposobem dostałam moje jedyne B na jago pierwszym sprawdzianie z zaawansowanej psychologi. Bowiem źle zapisałam sobie nazwę jednego z neurotransmitters..

Robi on też pop quizes! Czyli niezapowiedziane kartkówki, jest to jedyny nauczyciel który takowe robi. Ale nie mogę mieć mu tego za złe - chociaż raz się za to na niego obraziłam ;) , bo jest wspaniałym nauczycielem.

Ma niesamowicie melancholijny głos i "trusting eyes". Postaram się kiedyś wstawić zdjęcie z nim.

Dobra to teraz do rzeczy!!!

We wtorek wybraliśmy się, my - czyli dwie klasy psychologi i dwie klasy ROP MEDICAL - czyli taka klasa medyczna, która polega na tym, że ludzie, którzy ją mają pracują w pobliskim szpitalu parę godzin dziennie ( po lub przed lekcjami ) i robią pobierania krwi, różne zastrzyki, prześwietlenia, USG i inne takie o których nie wiem. Jest to bardzo odpowiedzialne zadanie, poprzedzane jednym semestrem stałej nauki wieelu rzeczy na ten temat.

... wybraliśmy się do szpitala psychiatrycznego. Napa State Hospital!
To było jedno z najlepszych doświadczeń mojego życia. Nadal nie mogę przestać myśleć o pacjentach tego szpitala.

Żółtym szkolnym autobusem, który jest najniewygodniejszy na świecie, jechaliśmy 3 godziny do Napa.
Jest to miasto położone na pólnoc od San Andreas - gdzie mieści się moja szkoła.

Zabraliśmy ze sobą masę jedzenia - bo każdy musiał przygotować jakiś domowy posiłek. Jest to taka forma wolontariatu, którą moja szkoła robi od 30 paru lat. Pacjenci takowych szpitali nie mają bowiem szansy na smakowanie domowego jedzenia zbyt często. Ja zrobiłam sałatkę z masą szpinaku, pomidorów, malutkich grzanek i innych warzyw.

Wszyscy byli podekscytowani.. i trochę przerażeni!

Mieliśmy tam zorganizowany tak zwany piknik. Były różne gry, karaoke i oczywiście dużo jedzenia.
Jednak naszym głównym zadaniem była interakcja z tymi ludźmi.

Oni czekają na to cały rok. Kochają to. Jest to jedyny moment kiedy mogą rozmawiać z kimś poza szpitala.

Były ustalone różne zasady. Np takie jak niepodawania żadnych informacji osobistych. Mieliśmy się jedynie ograniczać do naszego imienia. Nie wolno nam było też wziąć ze sobą naszych telefonów. Ani broń boże robić zdjęć.

Pacjenci szpitali psychiatrycznych są jednak przyzwyczajeni do zasad. Więc nie było problemu ze zwyczajnym powiadamianiem ich, że 'I'm sorry but I'm not allowed to tell you that.'

Będąc tam, poznałam naprawdę niezapomniane osobistości.. Moi znajomi mieli nawet szansę poznać samego Jezusa, Napoleona, a nawet Boga!  ;)

Mnie jeden Afroamerykanin  na przykład zapewniał, że jest biały.
A mężczyzna siedzący obok niego się podśmiewywał i mówił "He really thinks he's white!!" 

Jeden pan również mi opowiadał, że on za młodu to był rozrabiaka i miał mnóstwo kobiet! Rany Julek.

Jednak najbardziej zapamiętaną osobą był dla mnie Jimmy. 37 letni mężczyzna, niczym niewyglądający na psychicznie chorego. Zadbany, dobrze ubrany i niesamowicie inteligentny szatyn.

Rozmawiałam z nim jakieś 2 godziny. Jego historie będą mi się panoszyć po głowię do końca życia.

Był on kiedyś pod stałym wpływem metaamfetaminy, dźgnął nożem pracownika szpitala w którym się ówcześnie leczył, ma dwójkę dzieci, 2 lata collegu za sobą i z tego co mówił manipulacje sędziego.

Wyobraźcie sobie moją minę słuchając tego wszystkiego.

Szpital Napa State jest podzielony na dwie części. Jedna dla niebezpiecznych pacjentów, których w sądzie po morderstwach czy innych tego typu przestępstwach uznano za INSANE i ten dla niegroźnych.

Ta niebezpieczna część wygląda mniej więcej tak:

Czyli jak więzienie. Ludzie stamtąd nie uczestniczyli w pikniku, a my nie mieliśmy tam wstępu.
To spotkanie z nami było swego rodzaju nagrodą dla nich za dobre zachowanie - według tego co mówili pracownicy.

Jimmy jednak powiedział, że kiedyś znajdował się po tamtej stronie.. nieźle co. Super nowe znajomości tu zawieram.

Rozmawiając z nim jednak nie ma mowy o strachu czy jakimkolwiek dyskomforcie. Był on najspokojniejszą osobą. Oraz weganem! Wszystko co mówił wydawało się takie mądre i logiczne.

Gdy się go spytałam czemu tutaj jest, powiedział, że nie chciał iść do więzienia więc w sądzie powiedział, że jest insane. Także jest " źle zdiagnozowany. " Powiedział też, że wychodzi za dwa miesiące..

Mówił też, że ma na tym świecie tylko dwóch 'real friends', także jak przyszedł czas przegnań, prawie z łzami w oczach powiedziałam mu, że już teraz ma więcej..
Wywarł on niesamowite wrażenie nie tylko na mnie, ale również na innych moich znajomych.

Wydaje się teraz zupełnie zdrowy, ale nie wiem na ile to prawda, a na ile manipulacja.

W każdym razie, było to jedno z najciekawszych doświadczeń w moim życiu i mam nadzieje mieć jeszcze kiedyś możliwość pomocy ludziom chorym.

Nie jest to ich wina, choroby dopadają człowieka niezapowiedzianie.

Cieszcie się misie swoim zdrowiem i doceniajcie co z życia macie
i do następnego!

4 komentarze:

  1. Z tego co napisałaś ten mężczyzna wydaje się być na prawdę całkiem w porządku, nic nie świadczy o tym że jest chory psychicznie. Ciekawe doświadczenie, na pewno jakiś ślad pozostawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że z pozoru nic o tym nie świadczy absolutnie nie oznacza, że nie jest chory - wprost przeciwnie, tak jak Patrycja napisała może być mistrzem manipulacji, co się zresztą często zdarza.
      Rewelacyjne doświadczenie, szkoda że w Polsce nie mamy takich możliwości, nie wyobrażam sobie żeby pozwalano uczniom robić jakiekolwiek badania w szpitalu, jeśli chce się mieć wolontariat tam to chyba tylko po to, żeby podłogi wycierać, niestety nie ma opcji kontaktu z pacjentem bo to zbyt niebezpieczne itd... -.-
      Na reklamy kliknięto ;) Masz z tego jakiś profit? Dobre interesy :D w sumie przy takiej oglądalności bloga się pewnie nieźle opłaca ^^.
      Pozdr
      Al.

      Usuń
  2. niesamowie doświadczenie! :) a, i nie widze tu żadnej reklamy. :c

    OdpowiedzUsuń
  3. każdą notką sprawiasz mi ogromną radość, więc mam nadzieję, że będziesz kontynuowała bloga! :) a co do wizyty w szpitalu - wspaniałe doświadczenie!
    swoją drogą, odwiedzasz facebook'a? napisałam do Ciebie wiadomość.
    buziakiii ;)

    OdpowiedzUsuń